Polska poezja

Wiersze po polsku



„Wyspa Gorgon”

Wonny srebrzysty kwiat orchidei – miłość zbłąkana w czarnej zawiei – skrzydła rozpuścił nad nią krwawy sęp – biedna królewna, gnijąca wśród kęp!… Tęczami śniegu migoce ten kwiat, ale się rdzawy w nim przesącza jad – w słońca uściskach motyl drga leciuchno, w mroku się jarzy zielonawe próchno. – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – Wielu młodzianów legło u mych stóp – mroźny, głęboki zapadał się grób – księżyc się wznosi nad górą pustyni, pałac samotny jak serce bogini. Wśród nocnej ciszy miedziane Centaury płyną w cieśninach i grają w litaury; chrapliwym dźwiękiem swych poczwórnych płuc świadczą, że kona ich z miłości wódz. Syczącą głownię rzuciłam do nóg – inny mię pojął – tam w podziemiach – bóg! . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Centaurze młody, sercem obłąkany, na dno kraterów zwiedli Cię szatany. Wiatr zimnej nocy dworzec mój zapalił, bór się w gałęziach opalonych żalił, i poszłam w ciemność – czerwoną od łun – – oczy objawień pełne i run. Słońce, gdy skrzydła swe opuszcza w mrok, tygrys raniony, gdy się pręży w skok – taką ma krwawość i taki ma wzrok. A śpiew na falach łamał się wśród burz. – Tam, gdzie już słońce nie odwiedza krain, – lecz harfiarz ciemny – starzec Wajnemain – przyciąga z głębin ciche światło mórz – – płynę wygnaniec, zabójca ojczyzny, – [czasem mi tylko pachnie zagon żyzny] – okręt steruję na złowrogi prąd, – aby ominąć Gorgon śpiewnych ląd. – Orki, Meduzy, czarne Kaszaloty, – i wód miraże i tęczowe groty – [fale mi szumią jakby pokos traw – i śnię – mój dworzec z jodeł pośród raf]. – Na trąbie wodnej Norny mi zagrały – okręt wirując poleciał na skały… Gościu! Gorgony ty się boisz łon? słuchaj, jak bije Ci wieczorny dzwon. Tam nad jeziorem błękitnych lotosów gwiazdę Twych natchnień przypnę do mych włosów – kogo ja dotknę – ten nie wstanie już z sennego łoża moich czarnych róż. W jedwab Cię miękkiej otulę niewoli, serce mi oddasz, które jeszcze boli – słuchaj – rzuciłam je w świetlaną toń – teraz na skrzydła moje pochyl skroń. Hymn Twój poniesiesz umarłym narodom, ja nieśmiertelną jestem, w śmierci młodą – nie drżyj – to ramion moich tuli chłód – na Eleuzyjskich polach jest Twój lud. Zaklnę Cię w kamień i poświęcę bogom, skrzydeł anielskich będziesz tlił pożogą, patrząc na morza, nie czekaj nikogo, wsłuchany w gwiazdy – idź Samotną Drogą. Jam jest Gorgona, – kochanku mych łon – słyszysz – wieczorny znów Ci zagrał dzwon. Przy grobie Medyceuszów – W. Dyzmańskiemu.


1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (2 votes, average: 4,50 out of 5)

Wiersz „Wyspa Gorgon” - Tadeusz Miciński
« 
 »