Obóz głodowy pod jasłem
Napisz to. Napisz. Zwykłym atramentem
na zwykłym papierze : nie dano im jeć,
wszyscy pomarli z głodu. Wszyscy. Ilu?
To duża łška. Ile trawy
przypadło na jednego? Napisz.: nie wiem.
Historia zaokršgla szkielety do zera.
Tysišc i jeden to wcišż jeszcze tysišc.
Ten jeden, jakby go wcale nie było:
płód urojony, kołyska próżna,
elementarz otwarty dla nikogo,
powietrze, które mieje się, krzyczy i ronie,
schody dla pustki zbiegajšcej do ogrodu,
miejsce niczyje w szeregu.
Jestemy na tej łšce, gdzie stało się ciałem.
A ona milczy jak kupiony wiadek.
W słońcu. Zielona. Tam opodal las
do żucia drewna, do picia spod kory
porcja widoku całodzienna,
póki się nie olepnie. W górze ptak,
który po ustach przesuwa się cieniem
pożywnych skrzydeł. Otwierały się szczęki,
uderzał zšb o zšb.
Nocš na niebie błyskał sierpień
i żšł na nione chleby.
Nadlatywały ręce w poczerniałych ikon,
z pustymi kielichami w palcach.
piewano z ziemiš w ustach. licznš pień
o tym, że wojna trafia prosto w sere.
Napisz, jaka tu cisza.
Tak.