511 (If you were coming in the Fall…/Gdybyś miał przyjść Jesienią…)
If you were coming in the Fall,
I’d brudh the Summer by
With half a smile, and half a spurn,
As Housewives do, a Fly.
If I could see you in a year,
I’d wind the months in balls –
And put them each in separate Drawers,
For fear the numbers fuse –
In only Centuries, delayed,
I’d count them on my Hand,
Substracting, till my fingers dropped
Into Van Dieman’s Land.
If certain, when this life was out –
That yours and mine, should be
I’d toss it yonder, like a Rind,
And take Eternity –
But now, uncertain of the length
Of this, that is between,
It goads me, like the Goblin Bee –
That will not state – its sting.
* * *
Gdybyś miał przyjść Jesienią, Lato
Przegnałabym jednym ruchem
Ręki – z uśmieszkiem pogardliwym,
Jak Gospodyni – Muchę –
Gdybym za rok cię ujrzeć miała,
Zwijałabym miesiące
W kłębki – osobno po Szufladach
W obawie – że coś poplączę –
Gdyby Stulecia nas dzieliły,
Liczyłabym na Palcach
Mijanie lat – do zmartwiałości
Obu rąk – obumarcia –
Gdyby na pewno po tym życiu
Przyjść miało nowe – z tobą –
Cisnęłabym precz życie – Skórkę,
Pod którą Wieczność – Owoc –
Lecz dziś, niepewna, ile potrwa
Ten czas pomiędzy – przegroda –
Daję się zwodzić życiu – Pszczole,
Co nie ujawnia żądła.