Polska poezja

Wiersze po polsku



SPANIE NA SKRZYDŁACH

Być może by uniknąć jakiegoś ogromnego smutku

Niczym w tragedii jakobickiej gdzie nasz bohater woła „Snu!

Długiego głębokiego snu żeby zapomnieć o tym!”

Człowiek się zrywa do lotu nad tym bezbrzeżnym miastem,

Łukiem unosząc się z chodnika jak to robi

Gołąb gdy trąbi klakson lub trzaskają drzwi, drzwi

Marzeń, życie podtrzymywane w wielobarwnych miłościach

I pięknych kłamstwach we wszystkich różnych językach.

Strach też odpada, jak cement, a ty

Jesteś nad Atlantykiem. Gdzie jest Hiszpania? gdzie jest

Kto? Wojna Domowa miała wyzwolić niewolników,

Czyż nie? Nagła wyrwa w powietrzu przypomina o

Grawitacji

I twej postawie wobec miłości ludzi. Ale to właśnie

Tutaj są bogowie, snujący spekulacje, odurzeni.

Kiedy nie masz oparcia, jesteś wolny, czy umiesz

W to uwierzyć? Nigdy się nie obudzić do smętnej walki

O twarz?

Wyruszać zawsze ponad bezosobowy przestwór,

Być wiecznie poza, nie wikłać się w nic!

Oczy się przewracają w sen jakby obracał nimi wiatr

A powieki otwierają się z lekkim trzepotem jak skrzydło.

Świat jest lodową górą, tak wiele jest pod powierzchnią!

I było i jest, a jednak ten kształt, on może również

Śpi. Tamte rysy wydrapane w lodzie kogoś drogiego

Kto zmarł, jesteś rzeźbiarzem śniącym o przestrzeni

I szybkości, mogłaby to zrobić sama twoja ręka.

Ciekawość, namiętna ręka pożądania. Nie żyje,

Czy śpi tylko? Czy starczy szybkości? I opadając,

Porzucasz wszystko coś uczynił swoim, królestwo

Twego przepływającego ja, bo musisz się obudzić

I tchnąć swe ciepło w ten drogi wizerunek

Bez względu na to czy jest martwy czy tylko znika,

Jak znika przestrzeń i twoja pojedynczość.

(29 grudnia 1955)

Przełożył Piotr Sommer


1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (1 votes, average: 5,00 out of 5)

Wiersz SPANIE NA SKRZYDŁACH - Frank O'Hara