Polska poezja

Wiersze po polsku



Psy policyjne w Łucku

Zamień na kamień łzy,
wytęż oczy i słuchaj:
wyją, wyją policyjne psy
przeciągle, ochryple, głucho.

Czemuż je słychać aż tutaj,
gdy noc zapadła nad Polską,
choć dudnią buty podkute,
maszeruje policja i wojsko?…

Psia tresura, żmudna i mądra,
to zasługa komisarza Zaremby:
psy potrafią targać za jądra
więźnia, który zaciska zęby.

Pan komisarz Zaremba bada,
słychać sznurów naprężonych skrzyp:
„W psyk go, Postowicz! No co, gada?
Chcesz jeszcze, ścierwo? Tkaczuk, syp!

Won z nim. Następny” – „Panie komisarzu,
są tu dziewczynki, jedna niczego…
Niech pan komisarz tylko rozkaże,
znajdzie się sposób… Można by… tego…”

Naga, bezbronna, obca męczarni,
nogi i ręce związane w kij…
Oczy! oczy! – wilki wśród psiarni!
„Teraz bykowcem! Tkaczuk, rżnij!”

Pies policyjny długo wył
na więziennym podwórku w nocy,
bo poczuł krew z otwartych żył,
skamlał i wył: pomocy!

Wył długo, przeciągle, głucho,
przeraźliwie, prawie po ludzku…
Uwiązano go na łańcuchu
i znów była cisza w Łucku.

Słyszałem to wycie i słyszę.
Serce, do walki się krzep!
Przyjaciele mówią coraz ciszej,
lecz daleko słychać mój szept,

bo szeptem o siłę pyta
i szeptem gniew przypomina
moja pieśń, gwałcona i bita,
jak Ty, towarzyszko Nino.


1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (1 votes, average: 5,00 out of 5)

Wiersz Psy policyjne w Łucku - Władysław Broniewski